Liga znowu broni, radzi i nie zdradzi. Po 26 latach wraca do kin „Seksmisja”. Nie ma chyba w Polsce nikogo, w kim ten tytuł nie budziłby emocji. My o skojarzenia zapytaliśmy operatora
Wojciech Żaliński | godz. 09:24Niezapomniany cytat z „Seksmisji” znów ma swoje zastosowanie w siatkówce. Po kilku (dla niektórych kilkunastu) tygodniach przygotowań, tysiącach skoków i tonach przerzuconych na siłowni dotarliśmy do mety. A dokładniej, do startu. Nareszcie zakończył się najtrudniejszy okres sezonu – częstotliwość, intensywność, najdłuższe treningi, no i przede wszystkim brak truskawki na torcie (panie Tomaszu Hajto - pozdrawiam) w postaci meczu na koniec tygodnia. Nawet kiedy graliśmy sparingi każdy czuł, że to nie to samo. Wracając do ligi – meczu Indykpol AZS kontra Cerrad Enea Czarni wyczekiwałem od momentu, gdy zdecydowałem zamienić Radom na Olsztyn. Los zechciał (jaki los?! przecież terminarz bierze się z tabeli poprzedniego sezonu...) zestawić nas przeciwko sobie już na otwarcie. Nie da się ukryć, nie będzie to dla mnie zwykły mecz. Pięć lat w Cerrad Czarnych, ślub i dwójka dzieci urodzonych w Radomiu czy adres w dowodzie powodują, że na samą myśl o Radomiu mam mnóstwo pozytywnych skojarzeń. Ale skoro świadomie zdecydowałem się zmienić klub, od niedawna walczę tylko dla Olsztyna a sentyment zostawię poza boiskiem. Przyda się tak zrobić, bo przeciwko Czarnym do tej pory szło mi średnio. Dwa razy w PlusLidze i raz w Pucharze Polski w barwach Trefla Gdańsk przegrywałem z Radomiem 1:3. Czas najwyższy na przełamanie tej niechlubnej serii. Z drugiej strony w meczach Radom - Olsztyn osiem razy schodziłem z boiska jako zwycięzca, cztery razy jako przegrany, do tego trzy razy zostałem nagrodzony statuetką MVP. Nie mam nic przeciwko temu, żeby w sobotę poprawić pierwszą i drugą statystykę. W pierwszym felietonie na wychwalałem Vinčicia, a teraz trzeba pokazać, że wcale nie jest taki dobry. To oczywiście żart, bo zdania o Dejanie nie zmieniam, jest świetnym siatkarzem i jeszcze lepszym człowiekiem. ***********Podobne uczucia jak moje, w pierwszej kolejce będą przeżywać pewnie również niektórzy trenerzy. Panowie Andrzej Kowal (no tu znaczy w drugiej, bo mecz z Resovią już w środę), Piotr Gruszka i Michał Winiarski na pewno z ogromnym sentymentem patrzą na swoich najbliższych rywali. ***********Nie sposób nie wspomnieć też o pewnym projekcie. Projekcie Warszawa. Gratuluję każdemu, kto przyczynił się do sukcesu przy reanimacji klubu. Ptaszki ćwierkają, że niemały wkład w powodzenie tej operacji należy przypisać Anżejowi. Wronka – chapeau bas, powalczyłeś jak prawdziwy kapitan.***********PS. Trafiły do mnie komentarze typu „oho, ten zamiast trenować to pisze felietony”. Gwarantuję Wam, że zarówno ten, jak i poprzednie felietony nie powstały w trakcie siłowni albo treningu w hali. Wprawdzie Robbie Andringa śmieje się, że jestem „Radio Zalinski”, ale jeszcze nie opanowałem umiejętności pisania w trakcie wykonywania ćwiczeń. Właśnie siedzę na kanapie, odpoczywam i stukam w lat 31. Obecnie gracz Indykpolu AZS Olsztyn, wcześniej w PlusLidze bronił barw Cerrad Enei Czarnych Radom, Trefla Gdańsk, AZS Politechniki Warszawskiej i Jadaru Radom. Brał udział w dwóch letnich Uniwersjadach, w 2013 roku wywalczył wraz z drużyną w Kazaniu srebrny medal. Wśród młodszych kibiców, ale nie tylko, zasłynął dzięki poczuciu humoru, które prezentuje na swoim profilu na Twitterze, celnie komentując siatkarkie życie, ale i nie tylko. Tutaj ma szansę na komentowanie w większej liczbie znaków. Do listy
Zdradzi Pani program ? Fot. Jolanta Białek . Danieli Barchańskiej-Borek z Kopalni Soli w Wieliczce gdzie "Liga rządzi. Liga radzi. Liga nigdy was nie zdradzi". Na wystawie zaprezentowany
Była, minęła. Złapaliśmy się na tym, że ledwo się skończyła, a już za nią tęsknimy. Psioczymy na nią, ślemy do wszystkich diabłów, załamujemy ręce, kręcimy z niedowierzaniem głową, a i tak nie możemy bez niej żyć. No bo gdzie byśmy drugą, tak przaśną ligę jak nasza ekstraklasa, znaleźli? No i gdzie byśmy znaleźli takich bohaterów? Oto oni – ci, bez których jesienią nasza liga nie byłaby taka sama… KILER Denis Thomalla Gdyby trafił do Łęcznej, Zabrza, Ruchu, Podbeskidzia, Korony, Lubina (niepotrzebne skreślić) i tam kopał się w czoło, powiedzielibyśmy „pomyłka”. Ale trafił do Lecha! Klubu, dla którego jeszcze niedawno gole strzelali Rengifo, Lewandowski, Rudniew i Teodorczyk, Jak to możliwe, że Kolejorz aż tak mógł się pomylić w wyborze napastnika? Żadne mądre wytłumaczenie nie przychodzi nam do głowy. Nie chce nam się pastwić nad Thomallą, bo to robią już wszyscy. Chłopak ostatnio pożalił się austriackiej prasie, że wredni polscy dziennikarze robią z niego kozła ofiarnego. Nam akurat Thomalla na boisku bardziej niż kozła przypomina łosia. I w tym wszystkim żal tylko Jana Urbana. No bo co chłop ma teraz powiedzieć? Wziął Lecha z dobrodziejstwem całego inwentarza i do końca rundy udawał, jak umiał, że nie zauważa tego łosia w składzie porcelany. KOZAK Kamil Vacek Był już w naszej ekstraklasie jeden Wacek, ale on się pisał przez W i niczym nadzwyczajnym nie imponował. Ten pisany przez V imponuje. W ogóle wydaje nam się, że to nie lada sztuka w wieku 28 lat wylansować się nie dość że w polskiej lidze, to jeszcze w takim klubie jak Piast (teraz podobno sieci na niego zarzuciła Legia). Wylansować na tyle, by po czterech latach wrócić do silnej europejskiej reprezentacji. Reprezentacji, która właśnie wygrała eliminacyjną grupę z Holandią, Turcją i Islandią. A Vacek do niej wrócił i jak tak dalej pójdzie, pewnie pojedzie na EURO do Francji.. Patrząc na Vacka, Nešpora, trenera Latala… coraz mniej dziwimy się, że Piast jest tam, gdzie jest, czyli na szczycie ekstraklasy. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało, po prostu sobie na to zasłużył. WIZJONER Dariusz Tuzimek Tak, tak, chodzi o naszego redakcyjnego kolegę. „Tuzim” wykazał się „najlepszym” timingiem w rundzie. Ledwie zdążył w felietonie dla Sportowych Faktów napisać; „Dla mnie trenerem roku 2015 jest Jan Urban”, a tenże Urban tak się tym przęjął, że dwa dni później przegrał swoje pierwsze ligowe spotkanie… Darku, taka prośba – jakby przyszło ci do głowy tuż przed EURO pochwalić Adama Nawałkę (a już nie daj Boże napisać, że to trener roku 2016), poniechaj. Twoje pochwały jakoś tak dziwnie skutkują… [Od „Tuzima”: Niestety za późno! O tym Nawałce, to w zasadzie, już to napisałem. W tym samym felietonie. A Urbana koronowałem przed meczem z Piastem i zdanie – już po meczu z Piastem – podtrzymuję! Zapraszam do przeczytania całego felietonu. Najlepiej ze zrozumieniem]. MIDAS Nemanja Nikolić Czego tylko dotknie, zamienia w złoto. Przywalimy teraz z grubej rury, ale Nikolić przypomina nam… Gerda Müllera. Zachowując oczywiście wszelkie proporcje. Tamten też niczym szczególnym się nie wyróżniał prócz jednego – walił gole z każdej pozycji i czym popadło. Jak na zawołanie. Nikolić jest w tym sezonie takim naszym ligowym Gerdem Müllerem. Jesienią uzbierał więcej trafień niż poprzedni król strzelców przez cały ubiegły sezon, ale przypuszczamy, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Już go zapewne wyedukowano, kto zacz był Henryk Reyman i dlaczego w historii polskiej ligi to postać niezwykła. Jeszcze 17 goli i 89-letni rekord nie do pobicia zostanie pobity. Wystarczy wiosną strzelać z taką częstotliwością jak jesienią (średnia 1 gol na 1 mecz). Łatwo powiedzieć… OFIARA Kazimierz Moskal Pana Kazka, jak przyznał w rozmowie z nami (TUTAJ), boli to, co dzieje się z Wisłą, a nas boli to, co dzieje się z panem Kazkiem. Cóż, tacy wrażliwi jesteśmy. Moskal w zasadzie już cztery razy odchodził z Wisły, więc akurat do tego powinien być przyzwyczajony (tak samo jak i my), a jednak tym razem jest jakoś inaczej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że na tę dymisję po prostu sobie nie zasłużył. Pojedziemy teraz klasykiem, czyli Janem Kochanowskim: Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”; Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Z dedykacją tym wszystkim, którzy przyczynili się do zwolnienia Moskala. Spójrzcie, panowie, gdzie teraz jest Wisła i ile ugrała pod wodzą następcy pana Kazka. I gdyby nie było nam go żal, napisalibyśmy: „I dobrze wam tak!”. ORATOR Thomas von Hessen Byli tacy, którym von Hessen imponował. Swoimi bon motami, bo przecież nie umiejętnościami trenerskimi, których nie posiada. Nam nie imponował. Nas wkurzał. Gdyby swoje zjadliwe słowa na temat piłkarzy (choć nie tylko) potrafił przekuć w punkty, Lechia byłaby niekwestionowanym liderem. Ale tak to już jest, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. A von Hessen dużo ryczał, ale punktów od tego nie przybywało. Dobrze, że ktoś w Gdańsku w porę oprzytomniał i stwierdził, że przecież nie po to nad morzem wydano grube miliony na budowę drużyny, nie po to zasilano ją tak znanymi – jak na polskie warunki – piłkarzami, by drżeć o utrzymanie. No i von Hessena pogoniono. ADWOKAT DIABŁA Zbigniew Mrowiec Dla niewtajemniczonych to szef Komisji Ligi. Jesienią zasłynął tym, że próbę wsadzenia rywalowi palca w tyłek, jaką bramkarz Jagiellonii Bartłomiej Drągowski podjął na nieświadomym niczego Szymonie Skrzypczaku z Górnika, nazwał „uszczypnięciem w pośladek”. Drągowski uniknął za to zagranie kary, bo – jak wyjaśnił Mrowiec – „nie doczekaliśmy się naruszenia godności oraz przekroczenia granic nietykalności cielesnej w takim stopniu, który wymagałby naszej reakcji w postaci orzeczenia kary dyscyplinarnej”. No, to teraz czekamy, aż ktoś pana Mrowca szczypnie… BOHATER MIMO WOLI Mariusz Stępiński Jedno drobne doniesienie brytyjskiego brukowca „Daily Mail” i zrobiło się śmiesznie wokół 20-latka z Ruchu. „Polak wybawcą The Blues?” – to jeden z durnie (a nie dumnie) brzmiących tytułów. Były jeszcze inne, np.: „Reprezentant Polski na ratunek Chelsea”. Poważnie to nie brzmi, szczególnie że w tym czasie ważyły się losy Jose Mourinho (ostatecznie się zważyły). Stępiński to talent. Duży talent. Jak mu się pod kopułą nie pomiesza, to możemy mieć kolejnego znakomitego piłkarza na lata. Ale, na Boga, nie każmy mu jeszcze nikogo ratować. I nie wysyłajmy do Chelsea. Przynajmniej do lata. A, i jeszcze jedno. Dzięki temu doniesieniu przypomnieliśmy sobie, że w polskiej ekstraklasie jest taki klub jak Ruch. Zespół z cicha pęk i bach – piąty na koniec roku. Kompletnie żeśmy tego nie zauważyli, a to przecież jak nic cały warsztat Waldemara Fornalika. Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz… Waldek znów jest King.
. 66 168 230 247 91 145 347 145
liga rządzi liga radzi liga nigdy was nie zdradzi